czwartek, 13 marca 2014

Mój I miesiąc z siemieniem lnianym + jabłkiem

Hej :) Za parę dni minie miesiąc mojej przygody z siemieniem lnianym...
Szczerze powiedziawszy efektów diametralnych jeszcze nie widzę pod względem poprawy kondycji włosów :( Aczkolwiek nie wie czy to tylko moje wrażenie ale... Mam wrażenie że włosy trochę szybciej rosną, ponieważ odrost jest o większy po upływie jednego miesiąca niż kiedyś... Tak więc nie poddaje się! Spróbuje jeszcze miesiąc, dwa, chociażby dlatego, że kuracja dobrze wpłynęła na moją cerę. Mam zdecydowanie mniej niedoskonałości, nie jest już taka sucha... Zniknęło też dużo przebarwień. Ogólnie pod tym względem na plus! Czasami zdarza się, ze mam uczucie "napuchniętego" brzucha... Stwierdzam, że lepiej jeść siemię z rana, ponieważ na dzień trawienie mamy lepsze niż na noc. Taka jest moja teoria ;P
Dodatkowo rzadziej choruję, nie przeziębiam się. W przeciągu trzech miesięcy przed kuracją chorowałam non stop... Najpierw przeziębienie,tydzień przerwy, przeziębienie i tak w kółko...Po tym wyszło, że doprawiłam się zapaleniem oskrzeli, brałam antybiotyki... Był spokój, a tu nagle masz-chrypka...
 Teraz jestem zdrowa, od dłuższego czasu nic się nie dzieje! Stało się tak mniej więcej w czasie zaczęcia jedzenia siemienia, tak więc wydaje mi się, że to ono właśnie poprawiło moją odporność. Nawilżyło też gardło, przez co już nie miewam chrypki.
Jeżeli chodzi o smak wcale nie jest drażniący, nie miły... jak to wyczytałam na wielu blogach. Według mnie smak jest bardzo słabo wyczuwalny... Siemię gotuję chwilę, a gdy trochę ostygnie wcieram jedno jabłko, albo dwa... I jest OK :) Czuję, jakbym jadła samo jabłko z jakimiś pestkami. W połączeniu z jabłkową papką, wcale nie czuć tzw.glutka, który powstaje przy gotowaniu...Także zachęcam do takiego sposobu jedzienia :)
Niestety nie mam zdjęć zbyt dobrej jakości ze względu na to, że mój aparat jest w naprawie. Mam jakieś zdjęcia z przed dwóch dni robione samodzielnie telefonem...



PS: Nie zdziwcie się jak widać trochę zaprawę gipsową na ścianie... :D Mam remont w pokoju. Wymieniany z moim Skarbem praktycznie wszystko, od paneli, zmiana koloru ścian, meble, etc...
Wracając do tematu 1,5 tygodnia temu temu położyłam szamponetkę... Raziły mnie odrosty, a farby kłaść na razie nie chcę,a tym bardziej rozjaśniacza. W dokładny dzień upływu miesiąca od zaczęcia "terapii" - czyli za kilka dni, może uda mi się dodać lepsze zdjęcia moich włosów i dokładny opis, żeby mieć lepsze porównanie, gdy zacznę kolejny miesiąc wcinania siemienia ;) W kwietniu (albo nawet w maju dla lepszego efektu - miło by było :P) zrobię foto porównanie. Zobaczymy co z tego wyniknie... Mam nadzieję że nie wpadnę po drodze na pomysł farbowania włosów.



Podsumowując I miesiąc kuracji z siemieniem lnianym i jabłkiem ...

+ Mam wrażenie że włosy wreszcie szybciej rosną - odrost większy niż zwykle
+ Poprawa kondycji cery - zniknęła duża część niedoskonałości, przebarwień, skóra bardziej nawilżona (dodam, że praktycznie używam tych samych kosmetyków do twarzy co przed miesiącem- zanim zaczęłam kurację)
+Poprawa odporności -przez miesiąc nie byłam przeziębiona nawet raz, co jest w moim przypadku na duży plus bo wcześniej chorowałam non stop...
+ Nawilżone gardło - pracuję w CALL CENTER tak więc miewałam chrypkę i suchość w gardle... Sprawdziło się u mnie to, co wyczytałam w jednym z artykułów na temat siemienia - chrypki nie mam już wogóle :)

- Nie zauważyłam zbyt dużego nawilżenia włosów i ich regeneracji... Może trochę, ale jednak słabo.
- Czasami miewam hmm... napuchnięty brzuch - że tak to określę... Może to wina jabłka, nie wiem...Aczkolwiek siemię polecam jeść rano, ponieważ napuchnięty brzuch miałam na drugi dzień po uprzednim zjedzeniu siemienia wieczorem :P

To by było tyle. Ogólnie siemię lniane ZDECYDOWANIE NA TAK! Warto spróbować. Można się do niego przyzwyczaić... Kto wie, może na dłużej zostanie w moim menu... ;P Na pewno nie zaszkodzi, gdy będę jeść z umiarem tzn. maksymalnie 2 łyżki dziennie.


Na koniec dodam zdjęcie po Dniu Kobiet... Dostałam śliczną różę od mojego Skarba...Pięknie się rozwinęła i mam nadzieję że jak najdłużej będzie cieszyć moje oczy :)




wtorek, 25 lutego 2014

Prezenty od BingoSpa

Dziś nie napiszę o włosach, bo obecnie jeszcze nie wprowadziłam nic nowego do sposobu ich pielęgnacji poza tymi kosmetykami i kuracją, o których pisałam we wcześniejszych postach. Dalej jem/piję siemię i naprzemiennie używam kosmetyków które pokazałam. Niestety, ostatnio moje włosy mają "złe" dni. Być może za często je myje-co niestety może tylko pogorszyć ich stan. Faktem jest, że jeżeli nasze włosy zbyt szybko się nie przetłuszczają, nie ma potrzeby myć ich codziennie. Tak więc co 2/3 dzień i powinno być OK.

I tak poza tematem...
Muszę się pochwalić: udało mi się wygrać w wizażowym konkursie BingoSpa kosmetyki pod prysznic/do kąpieli:




1) Krem pod prysznic BingoSpa Choco&Cherry (Wiśnia i Czekolada)

Jeżeli chodzi o zapach to jest śliczny, aczkolwiek nie wyczuwam tu czekolady :( Nie jest to jednak wielka strata, ponieważ mimo to krem pachnie wiśniowym budyniem - a więc słodko i w moim guście. Niestety, zapach jest słaby trochę... :( Płyn nawet dobrze się pieni, aczkolwiek trzeba go wlać do wanny sporo... Myślę, że jeżeli tak jak piszę na opakowaniu wlałabym ok.100 ml (gdzie opakowanie ma 500 ml ), nie starczyłby na długo... Mimo to przy następnej kąpieli "zaszaleje" i doleje więcej dla spotęgowania zapachu, który jest delikatny i apetyczny ;) Jeżeli chodzi o użytkowanie pod prysznicem też spisuje się dobrze.

Ocena:4/5

2) Brzoskwiniowy krem pod prysznic z witaminą A,  BingoSpa

Również śliczny, owocowy zapach. Każdy kto lubi zapach brzoskwini na pewno się z nim polubi ;)
Krem dobrze oczyszcza skórę, wygładza. Dużą zaletą jest świeży i smakowity zapach, który kojarzy mi się z wakacjami :) Niestety jest krótkotrwały :( Ogólnie rzecz biorąc krem też jest w porządku. Efektu "łał" nie ma, aczkolwiek mogę go polecić.

Ocena: 4/5


Dodatkowo dostałam próbkę : BingoSpa krem złuszczający na noc 5% kwasów AHA. Krem okazał się świetny! Idealnie wygładził moją skórę twarzy - szczególnie miejsca, z którymi miewam problemy z łuszczącą się skórą: między brwiami i po bokach nosa (przy policzkach). Twarz była gładka i nie był to chwilowy efekt. Czuję też długotrwałe nawilżenie. Wreszcie !  Zapach neutralny, nie drażniący. Próbka starczyła mi niestety na 4 razy :( Po jej użyciu śmiało stwierdzam, że na pewno kupię ten krem w wersji normalnej, czyli w opakowaniu ;)) Może on okazać się moim numer 1 :) Dokładną recenzję dam jak go kupię, czyli niebawem.

Ocena: 5/5

To tyle na dziś. Dobrej nocy!


poniedziałek, 17 lutego 2014

Nowe włosowe nabytki

Hej! Do mojej kolekcji dołączyły kolejne kosmetyki, które mogą (mam nadzieję) pomóc w odbudowie moich zniszczonych po rozjaśnianiu włosów.


  

 
1) Odżywka Garnier Awokado i Karite - wiele dobrego słyszałam o tej odżywce, więc skusiłam się na nią podczas dzisiejszych zakupów. Czas pokaże jak zadziała na moje włosy. Ma w końcu olejek awokado ponoć dobry do włosów średnioporowatych i wysokoporowatych.
Jeżeli chodzi o karite - mam olejek i mniej więcej wiem jak działa na moje włosy. Zobaczymy jak będzie z odżywką.

2) Szampon Timotei Drogocenne Olejki - Wpadł mi w oko wczoraj podczas zakupów. Akurat mój stary Timotei się skończył więc tym razem skusiłam się na ten. Jest to nowość wśród szamponów Timotei. Ma w składzie SLS ale nie uważam tego za coś makabrycznego. Nie mam wrażliwej skóry głowy. Planuje kupić jakiś szampon bez SLS - dla testu, ale za jakiś czas. Niech mój portfel trochę odetchnie ;)

3) Ziaja Odżywka oliwkowa do każdego rodzaju włosów - ten produkt kupiłam w ciemno. W internecie znalazłam o niej wiele opinii, albo dobrych, albo złych... Zdania są podzielone. Wczoraj jej użyłam... Ale recenzje dam po kolejnym myciu :) Jeden raz to chyba jednak za mało by ją oceniać...

4) Olejek rycynowy z Apteczki Babuni - kupiłam go w aptece za 2,50zł. Jeszcze nie miałam okazji go przetestować. Niebawem napiszę, co o nim myślę i jak podoba się moim włosom... Planuje zrobić maseczkę z nim w składzie :)


Wczoraj jak pisałam zaczęłam kurację z siemieniem lnianym. Zrobiłam maseczkę na włosy (mój prosty przepis na nią podam niedługo). Faktycznie włosy po niej były miłe w dotyku i bardziej lśniły.
Jeżeli chodzi o jedzenie "papki" z siemieniem i jabłkiem... Na początku nie było łatwo. Przyznam, że konsystencją nieco mnie zniechęcała... Jest bardzo żelowa... Jedak w imię urody dałam radę! :D Po kilku pierwszych łyżeczkach jakoś poszło. Myślę, że da się przyzwyczaić.
To tyle na dziś.

Śmiało zachęcam do komentarzy... Może wkońcu się pojawią. Jestem ciekawa waszego zdania na temat tej kuracji. Może macie jakieś ciekawe pomysły jak ją urozmaicić?
Papa :*


niedziela, 16 lutego 2014

Siemie lniane - kuracja od środka i od zewnątrz

Dzisiejszy dzień jest dla mnie dniem przełomowym w początkach mojego włosomaniactwa...
 Zaczynam działać nie tylko od zewnątrz ale i od środka.
Dziś właśnie zaczęłam realizację pomysłu kuracji siemieniem lnianym :)
Wstępnie planuje 1 miesiąc, 2 miesiące... Może dłużej, zależy czy będzie działać.
Liczę na wzrost włosów, poprawę ich kondycji, wysyp baby hairów... Mam nadzieje że zadziała też pozytywnie na moją cerę - co prawda nie jest bardzo zniszczona, ale mam kilka niedużych wyprysków i przebarwień. Podobno siemię poprawia odporność. Zobaczymy :))

Od dawna na kurację namawiała mnie babcia, która będąc w moim wieku tak właśnie dbała o swoją czuprynę. Na zdjęciach z jej młodości ma dłuuugie piękne włosy do pasa. Tak więc stwierdziłam, że spokojnie mogę posłuchać jej rady :) Szczególnie, że sporo dziewczyn z blogów także zaczęło tego próbować i pozytywnie się o tym wypowiadają.

Przepis jaki stosuje:

2 łyżki ziaren siemienia wrzucam do szklanki wody na ok. 10 minut (nie dłużej - słyszałam teorie, że po dłuższym czasie ziarenka mogą stracić swoje właściwości - tak więc taki czas spokojnie starcza mi do powstania kleistej papki). Przez ten czas co chwila mieszam, żeby nie przywarło do dna.  Powstały kleik/żel zostawiam do wystygnięcia. Pózniej wcieram jabłko dla smaku (może to być sok do rozcieńczania owocowy lub inny owoc np. banan). Zjadłam to przed obiadem. Jutro przestawię się na picie tego z rana (przed śniadaniem).

Za miesiąc napisze co dostrzegłam podczas tego eksperymentu :)

Może ktoś z was zaczął podobną kuracje i ma jakieś inne ciekawe pomysły dotyczące jej prowadzenia??

Buziaki :*

piątek, 7 lutego 2014

Recezje moich perfum :)

Hej Wam :* Dzisiaj dam recenzje produktów nie mających co prawda nic wspólnego z włosami, ale równie ważnymi dla każdej z nas :) A mianowicie mowa o perfumach! Każda z nas ma inny gust w tej kwestii, ja osobiście kocham zapachy słodziutkie, wręcz cukierkowe, delikatne, gustuje też w zapachach świeżych i ożezwiających(szczególnie latem). Jeżeli któraś z was lubi podobne zapaszki to gorąco polecam zapoznać się z niżej wymienionymi firmami:)





1) Mój absolutny numer jeden to perfumy CK Shock for Her ! Kupiłam je podczas wakacji we Włoszech, używam ich na specjalne okazje np. na romantyczny wieczór z moim Skarbem :) Polecam osobom które uwielbiają bardzo słodziutkie zapachy, cukierkowe-wręcz landrynkowe. Zakochałam się w nim od pierwszego powąchania ! ;) Tak samo jak mój chłopak, również polubił je, sam nawet zaproponował mi je w sklepie ;D Jedyny minus wydaje mi się pod względem trwałości-po niedługim czasie słabiej je czuć (ale to chyba tylko dlatego że mój nos się do nich przyzwyczaił ;p).

 Ocena: 10/10!

2) Drugi mój ulubiony zapach to Bruno Banani Pure Woman. Dostałam je od chłopaka pod choinkę 2 lata temu, od tamtej pory miałam je 3 razy. Niestety perfumy te mi się skończyły a obecnie mam zbyt wiele wydatków by sobie pozwolić na ich kupno :( W każdym bądz razie NA PEWNO do nich wrócę, są świetne ! Zapach słodki jednak mniej landrynkowy niż w przypadku CK Shock, mocny, długo czuje go na skórze - na drugi dzień nawet szalik nim pachnie <3 Starczają na długo, nawet w przypadku małego flakoniku :) Wystarczą 2 psiknięcia, bo są na prawdę intensywne! Także należy uważać przy korzystaniu z nich bo można przesadzić z ilością ;P


Ocena: 10/10!

3) Naomi Campbell Cat Deluxe At Night - pierwsze w mojej karierze "perfumowej" perfumy ;D Miałam je 2 razy, tak samo jak Bruno Banani już mi się skończyły, ale NA PEWNO do nich wróce. Nie pamiętam w jakich okolicznościach poznałam ten zapach, aczkolwiek również baaardzo go uwielbiam :) Jest inteksywny, bardzo kobiecy, lekko słodki , długotrwały :) Jest kuszący, działa jak afrodyzjak! Mój chłopak też uwielbia gdy pachę tymi perfumami. Również go polecam :) Myślę, że warto zwrócić na niego uwagę w perfumerii :)

Ocena: 10/10!

4) Naomi Campbell Cat Deluxe - dokładnie to mam tester, dostałam go od cioci która pracuje w pewnej drogierii. Zapach świetny, jednak zdecydowanie bardziej wole wersję wyżej. Zapach jest słodki aczkolwiek jakby bardziej kwiatowy, delikatniejszy niż At Night,  trwały - aczkolwiek nie tak bardzo jak At Night. Na początku trochę duszący ale pózniej troszkę wietrzeje i jest OK :)





Ocena: 9/10


5) Sensuelle AVON - obecnie mam perfumetkę, aczkolwiek miałam też wersję większą i balsam do ciała o tym zapachu. Kupiłam go będąc jeszcze konsultantką AVONu, skusiła mnie pachnąca strona katalogu ;D Zapach delikatny, pudrowy że tak to określę, kobiecy, zmysłowy, mocny i bardzo trwały. Należy uważać z aplikacją bo gdy przesadzimy, nie będzie już tak przyjemny... ;d Zapach jest bowiem baaardzo wyrazisty. Starcza na długo :)


Ocena: 9/10


6) Celine Dion - zapach, który przywiózł mi tata z Holandii. Jest śliczny, bardzo kobiecy, elegancki i zmysłowy, klasyczny, aczkolwiek jak dla mnie trochę za ciężki i hmm... poważny. Korzystam z niego z okazji jakiś uroczystości rodzinnych typu komunia, chrzciny, są odpowiednie do takich spotkań. Jednak tak jak wspomniałam, na co dzień wolę zapachy lżejsze i słodkie :)





Ocena: 7/10


7) Adidas Pure Lightness - zapach ten dostałam w "świątecznej perfumowej paczce" od mojej cioci. Zapach jest świeży, lekki, odświeżający, młodzieżowy, jednakże niezbyt trwały. Dobry na gorące lato :) Jest ładny, aczkolwiek szału nie ma i efektu ŁAŁ!.


Ocena: 7/10

8) Adidas Fruity Rhythm - zapach ładny, aczkolwiek nie do końca w moim guście... Dostałam go w prezencie, raczej nie kupiłabym go jakbym miała robić "perfumowe" zakupy. Zapach mocny ale szybko wietrzeje, młodzieżowy. Jest w porządku, aczkolwiek nie koniecznie lubię owocowo-kwiatowe połączenia, jakiegoś mega wrażenia na mnie nie zrobił.


Ocena: 6/10



Uff... To tyle :) A wy, znacie te zapachy? Mieliście któryś z nich, używacie, lubicie? Może polecacie jakieś perfumy z nutą słodyczy?  :)

Zapraszam Was na http://www.pieknoscdnia.pl , fajna stronka dotycząca urody :)

Zachęcam do pierwszych komentarzy. Buziaki :* !

poniedziałek, 3 lutego 2014

Początki włosomaniactwa

Hej wam wszystkim :* Mam na imię Paulina i założyłam tego bloga z powodu mojego włosomaniactwa, w które popadłam (chyba jak większość włosomaniaczek) przez Wizaż ;) Wcześniej co prawda dbałam o włosy ale ograniczałam się do szamponu, odżywki i jedwabiu - zwykle wybierane były w związku z promocją, z jakością różnie bywało. Moje włosy był w stanie jako-takim, dopóki Paulinka nie wpadła na mądry pomysł - rozjaśniania!:/ Mam gęste włosy więc myślałam że nic strasznego nie powinno się z nimi stać... Fakt, nic okrutnego (wizualnie) się nie stało, jednak włosy są teraz nijakie suche (dzięki Bogu nie masakrycznie sianowate), do tego rude (kolor stonował się po nałożeniu farby - także nie mam typowej marchewy ;p). Dzięki postom, które będę umieszczać na stronie, będę miała możliwość dokładnego śledzenia mojej odbudowy włosów, efektów i dzielić się z wami opiniami w temacie kosmetyków i pielęgnacji włosów.

 Moje włosy :
-gęste ale suche (wysoko lub średnioporowate)
-długie (mniej więcej do łopatek)
-falowane
-naturalnie mysi blond, obecnie ciemny miodowy blond z rudymi refleksami

Planuję:
-zapuścić włosy
-odbudować je, nawilżyć itp.

Jak zaczynam włosomaniactwo:
-olejowanie całej długości włosów ( 2 razy w tygodniu, przed myciem)
-po umyciu włosów nakładam maskę na 10 minut
- używam też odżywek do włosów
- wiąże je na noc w warkocz ( w ciągu dnia robię kucyka, warkocze, koki)
- jeżeli czeszę włosy, to tylko grzebieniem ( po umyciu w ogóle ich nie rozczesuje, jedynie lekko ogarniam przedziałek-by był równo, ku mojemu zaskoczeniu sprawdza się to co wyczytałam na jednym forum- nie robią się kołtuny mimo iż włosy nie były rozczesane!)
- zabezpieczam końcówki olejkiem ( kiedyś używałam Biosilk, ale niestety on jedynie zaczął wysuszać końce włosów ;/

 Mój pierwszy olejek:


Olejek ten przywiozła mieszkająca we Włoszech mama mojego chłopaka. Długo stał nie używany, parę razy został użyty w lato do ciała. Wczoraj "wygrzebałam" go z szafki, i planuję zacząć używać do włosów. W chwili obecnej nie potrafię ocenić jego skuteczności, ale słyszałam, że może nadać się na suche włosy.

Moja pierwsza maska:

Maskę kupiłam zachęcona pozytywnymi ocenami na Wizażu i blogach... I nie żąłuje!
Kiedyś dam dokładną recenzję tego cuda, a póki co śmiało stwierdzam, że maska ta jest naprawdę niesamowita a do tego kosztuje nie wiele! Polecam, używam jej 3 tygodnie i widzę stopniową poprawę kondycji włosów.

Szampon:

Szampon uważam za dobry, jeden z lepszych które używałam w przeciągu pół roku. Dobrze zmywa olejek. Ładnie pachnie i jest wydajny.

To tyle póki co :) Dodam, że jestem amatorką i opinie, posty które będę pisać o pielęgnacji włosów będą wynikiem opinii dziewczyn na blogach i pózniejszych własnych doświadczeń z danymi kosmetykami. Buziaki :* !